Wybuchowe równanie |
|
Wybuchowe równanie
|
|
ryzys numer jeden był związany z matematycznym opisem oddziaływania słabego. W równaniach występuje energia, przy której mierzy się oddziaływanie. W zależności od danych, do równania należy wstawić spoczynkową masę rozpadającej się cząstki – 1,65 MeV albo 37,2 MeV, albo cokolwiek – i wychodzi właściwy rezultat. Należy pomanipulować wyrażeniami równania, potrząsnąć, utrzeć i wcześniej czy później posypią się przewidywania dotyczące czasu życia, produktów rozpadu, widma energii elektronów – rzeczy, które można porównywać z wynikiem doświadczenia – i będą one trafne. Ale jeśli do równania wstawić jako masę spoczynkową, powiedzmy, 100 GeV (sto miliardów elektronowoltów), teoria wariuje. Równanie eksploduje prosto w nos. W żargonie fizyków sytuację tę nazywa się kryzysem unitarności.
|
Oto nasz dylemat: równanie jest zupełnie dobre, ale wykazuje skłonności patologiczne przy wysokich energiach. Małe liczby dobrze działają, ale duże nie. Nie posiedliśmy więc prawdy ostatecznej, tylko prawdę cząstkową, dotyczącą niewielkich energii. Musi istnieć jakaś nowa fizyka, która modyfikuje równania przy wysokich energiach.
|
Za kryzys numer dwa była odpowiedzialna pewna nie obserwowana reakcja. Można obliczyć, jak często mion rozpada się na elektron i foton. Teoria słabych oddziaływań mówiła, że rozpad taki powinien się zdarzać. Szukanie tej reakcji było ulubionym eksperymentem w Nevis. Wielu młodych doktorów spędziło w Nevis Bóg-wie-ile wiązkogodzin na bezowocnych poszukiwaniach. Murray Gell-Mann, mędrzec, który posiadł wiedzę tajemną, często bywa cytowany jako autor tak zwanej totalitarnej zasady fizyki: Wszystko, co nie jest zakazane, jest obowiązkowe. Jeśli prawa przyrody nie wykluczają jakichś procesów, to one nie tylko mogą, ale muszą zachodzić! A skoro rozpad mionu na elektron i foton nie jest zakazany, to dlaczego nigdy nie udało się nam go zaobserwować? Co, do licha, uniemożliwiało rozpad mion-elektron-g? (Czytając g miej na myśli foton).
|
Oba kryzysy były niezwykle fascynujące. Oba otwierały możliwość odkrycia nowych praw fizyki. Pojawiały się rozliczne spekulacje teoretyczne, ale w eksperymentatorach wrzała krew. Co robić? My doświadczalnicy musimy mierzyć, tłuc młotem, piłować, ciąć, układać ołowiane cegły – jednym słowem: coś robić. No i zrobiliśmy.
|
|